Wpis 2021-04-13, 23:38
Mój dzień zaczął się tragicznie, ciężko mi nawet wracać myślami do tej sytuacji. Rzeczywiście, uda- a tak dokładniej udo, bo jedno. Zmieniło pomiar, z 49 na 50 centymetrów. Rzuciłam centymetr na ziemie i zaczęłam przytupywać z nogi na nogę. Popadłam w panikę, chwilę później doszły stany lękowe. Darłam się, że nie wiem, co robić. Nie tłumiąc już nawet urazy do całego świata, powtarzając, jak bardzo siebie nienawidzę, jak bardzo nie chcę tu być. Cała się trzęsłam, a dłonie drżały z bezradności. Po kłótni z mamą zaczęłam się podduszać, chyba miała to być kara za przybranie w udzie. Po podduszaniu, waleniu pięściami w głowę, wydłubywaniu oczu mama znowu weszła mi do pokoju, w celu przemówienia, a przede wszystkim uspokojenia mojej osoby. Mama nie wiedziała, co ma robić, pierwszy raz widziałam, ją tak bezradną. Kazałam jej wyjść, a sobie przyrzekłam, że moje gardło już nigdy nie przełknie żadnego pokarmu, żołądek zawył z rozpaczy, a ja dalej kontynuowałam samookaleczenie. Gdy odzyskałam kontrolę nad swoim ciałem, wstałam i poszłam do pokoju mamy. Była ona cała spięta i roztrzęsiona, nie zdążyłam niczego powiedzieć, a jej łzy zaczęły płynąć po moich policzkach. Kiedy nasze łzy połączyły się w całość, usiadłyśmy w milczeniu na kanapie, czekając chyba, aż sytuacja wyjaśni się sama. W tamtym momencie zrozumiałam, że moje problemy wychodzą z poza mojej głowy i ranią bliskich, na których cholernie mi zależy. Postanowiłam więc rozmawiać z moim ciałem, kiedy nikt nie patrzy.
|Chaotyczny wpis, mam świadomość, że nie ma to rąk i nóg. Jednak przelałam tutaj, to czego, tak bardzo chciałam pozbyć się z mojej głowy. I tak to właśnie wygląda:)|